Doli - KIEDY WYJDĘ ZE SZPITALA

[Intro]
Zdvcham, ale odjebałeś, nie?

[Refren]
Szatan siedzi w karetce, kiedy lecę na sygnałach
I w chuj będzie wkurwiony, kiedy wyjdę ze szpitala
Ona nie da mi szczęścia, nie ważne jak się postara
Mała zdzira po przejściach, jeszcze będziesz żałowała
I przeklinać będzie dzień, w którym mnie kurwa poznała
Nikt jej nie kazał, dobrze wiedziała z kim gada
Ledwo weszła mi do głowy, już chciałaby po mnie skakać
Nie wiem kiedy jest mój deadline, bo się kurwa boję zbadać

[Zwrotka]
Siedzi mi na klacie mara, ledwo oddycham
Ale trzymam ją za włosy, bo nie chcę żeby schodziła
W głowie pierdolone głosy, pragną by mnie udusiła
A mnie miażdży znów niedosyt, po tym co mi płynie w żyłach
Ona cała blada, biała jak amfetamina
Chciałbym przypierdolić z nią i kurwa to nagrywać
Ale wiem, że nie zrozumie, także nawet nie zaczynam
Mówić czemu taki jestem, jaka jest tego przyczyna
I siedzę całkiem ścięty, a nie byłem się obcinać
Japierdole, co za kurwa dzień
Może złapać cię z braciakiem, wypić parę butelek
Moje nawyki są gorsze teraz, niż kiedykolwiek
[Refren]
Szatan siedzi w karetce, kiedy lecę na sygnałach
I w chuj będzie wkurwiony, kiedy wyjdę ze szpitala
Ona nie da mi szczęścia, nie ważne jak się postara
Mała zdzira po przejściach, jeszcze będziesz żałowała
I przeklinać będzie dzień, w którym mnie kurwa poznała
Nikt jej nie kazał, dobrze wiedziała z kim gada
Ledwo weszła mi do głowy, już chciałaby po mnie skakać
Nie wiem kiedy jest mój deadline, bo się kurwa boję zbadać

Comments

  • ×